Obowiązkowe czołówki, latarki, a nawet świecące buty – metod na rozświetlenie trasy podczas Biegu Równonocnego było sporo. Zresztą podobnie jak uczestników. W ostatniej odsłonie Parkowej Korony Biegów wystartowało 205 zawodników. Najszybszy na mecie był niekwestionowany król parkowych tras – Jakub Lysko.
Bieg po raz pierwszy zaczął i zakończył się w Śląskim Parku Linowym. 5-kilomerowa pętla wiodła m.in. przez Śląski Ogród Zoologiczny, wzdłuż Parkowej mili i promenadą generała Jerzego Ziętka. Trasa nie sprawiła zawodnikom zbyt dużych problemów.
– Jestem przyzwyczajony do dłuższych dystansów – przyznaje Łukasz Bajorski ze Świętochłowic. – Pracuję w systemie zmianowym i bardzo często zdarza mi się biegać nocą. Tutaj trasa była bardzo dobrze wyznaczona. Jej pokonanie ułatwiały pochodnie na zakrętach i osoby kierujące biegiem. Organizacyjnie na duży plus – ocenia.
Na mecie najszybszy był Jakub Lysko, zwycięzca ubiegłorocznej „Korony", który przyznał, że pierwszy raz biegł z czołówką. – Jak się jest przygotowanym, to nie ma dużej różnicy, czy jest jasno czy ciemno – mówi i dodaje, że w porównaniu z ubiegłorocznym Biegiem Równonocnym osiągnął czas gorszy o 7 sekund. – Trasa była jednak zupełnie inna, także trudno to porównać.
August Jakubik, ultramartończyk, który pomaga w organizowaniu parkowych biegów przyznaje, że prognozowana frekwencja była o połowę niższa. – Ale to pokazuje, że forma biegu wieczornego jest bardzo pożądana. Spora grupa tych osób uczestniczy w naszych czwartkowych treningach. Po ich czasach widać, że robią spore postępy.
Po biegu odbyło się ognisko oraz podsumowanie całego cyklu.